Jestem maniakiem wszelkich pomadek ochronnych - nie wychodzę z domu bez kilku. A jedna to już musi być koniecznie. Ostatnio moja kolekcja trochę zeszczuplała, bo kilka z nich pokończyłam, ale i tak trochę tego jest. Kilku też nie mogłam znaleźć, pewnie kwitną gdzieś zagrzebane w torebkach :)
Wygląda to tak:
Carmex sztuk 2: Kocham, uwielbiam, Carmexy mam aktualnie 3, ale jeden gdzieś zaginął w akcji. Nie lubię balsamów w słoiczkach, bo mam zazwyczaj długie paznokcie, a zresztą w ogóle mało higieniczne one mi się wydają. Wersja w sztyfcie jakoś mnie nie pociąga, więc zawsze wybieram tubkę :) Pewnego okrutnie wietrznego i zimnego dnia nie miałam przy sobie niczego do ust więc pogalopowałam coś kupić. Wpadłam na głupi pomysł przetestowania wiśniowego Carmexu. Jest paskudny - z jednej strony czuć zapach czegoś słodkiego i żelkowego, z drugiej na ustach czuć standardowy zapach i smak Carmexu. Razem tworzy to naprawdę paskudną mieszankę, więc pozostanę przy wersji standardowej. Poza tym jestem człowiek-Carmex, naprawdę to moja ulubiona rzecz na wszystko - cokolwiek się nie dzieje na ustach Carmex daje radę. Zdarza mi się go używać na skórki przy paznokciach nawet.
Lip Smacker: kupiłam dla smaku, po kupieniu okazało się, że nie smakuje tylko pachnie. Czuję się trochę zrobiona w jajo, bo teraz nie wiem jak odróżnić te, które smakują od tych, które pachną ;) Ten pachnie cudownie (melon i malina zdaje się), lekko barwi usta na jasny róż i nawilża. Byłam w szoku, bo myślałam, że Smackery to po prostu miłe gadżety, a on naprawdę daje radę.
Wazelina Flos-lek: Używałam jej bardzo aktywnie w wakacje, mam wersję czekoladową. Wszyscy zawsze najpierw pytają "Co tak ładnie pachnie", a jak pokazuję pudełko z napisem "wazelina", dostają napadów niekontrolowanego śmiechu. Jest bardzo fajna i jestem w stanie jej wybaczyć konieczność dłubania w niej paluchami. Nie wiem jak sprawdza się zimą, bo używałam jej głównie latem i znowu wyciągnęłam ją jakiś tydzień temu.
Yves Rocher: Szału nie ma. Mam to żółte coś co jest kokosem i wanilią. Pachnie przepięknie, ale nawilżanie zerowe. W dodatku osadza się bardzo na jakichś ewentualnych skórkach na biało-żółto co nie wygląda zbyt ładnie. Może dawać fajny efekt na nawilżonych ustach, ale w takim razie nie zaliczałabym tego do pomadek ochronnych. Druga rzecz z Yves Rocher to to z różową zakrętką (i to całkowicie białe, zlazła z niego ta różowa folia). Tu trochę lepiej, ale też nie powala. Za ceny z YR spokojnie można kupić coś lepszego.
Nivea: To coś różanego jest... dziwne. Ma okropną konsystencję, zostawia paskudne uczucie na ustach, fuj. Za to odkryłam, że świetnie sprawdza się jako balsam do okolic nosa podczas przeziębienia, wieczorem się zasmaruję, rano zero podrażnień od chusteczek ;)
Dziwi mnie to w ogóle, bo kiedyś pomadki Nivei były bardzo fajne, do tej pory wspominam idealną brzoskwiniową, była świetna, nie rozumiem czemu ją wycofali.
Blistex: To w tubce to Lip Relief Cream. Taki sobie, zły nie jest. Razem z nim kupiłam pomadkę w sztyfcie, też miła i w dodatku słodka w smaku (padła ofiarą nadgryzienia nawet i wbrew pozorom nie przeze mnie xD). Zaginęła w akcji, a jeszcze kilka dni temu ją widziałam... Blistex mistrzem zostaje pomadka, którą kiedyś miała moja przyjaciółka - pomadka była ceglasta z brokatem, po nałożeniu na usta szczypała, ale wszystko ładnie leczyła i nawilżała. Niestety nie mogę jej nigdzie znaleźć :(
Maść z wit. A: czasem na noc. O ile w innych przypadkach widzę jej ratunkowe działanie, tak na ustach jakoś się nie sprawdza. Nie wiem czemu.
Istnieje gdzieś u mnie jeszcze uwielbiany przez wszystkich Tisane. Akurat gdzieś zaginął. Nie przepadam za nim, u mnie nie sprawdza się tak dobrze jak Carmex.
sporo tego masz. :) lubię carmexy i wazelinę z flos leku. maść z witaminą A jest bardzo wszechstronna i z tego względu zawsze mam ją w domu, jak tylko si,ę kończy kupuję kolejną. :)
OdpowiedzUsuńJa Carmexy kupuję nawet jak mi się nie kończą :D A maść z wit. A jest fajna do rąk, stóp i nawet pod oczy :)
UsuńAgnieszka