sobota, 31 marca 2012

BeYu Unlimited Lashes Mascara

Szybkie spojrzenie na kolejny tusz z serii MÓJ ULUBIONY. Wpadł mi w ręce całkowicie przypadkiem, prawdopodobnie mama dostała go w prezencie kupując perfumy w Dauglas'ie :) Nie lubi malować rzęs, więc dostałam mascare w spadku i muszę przyznać, że polubiłam ją od pierwszego użycia.


Nie przepadam za efektem sztucznych rzęs, dlatego nie szukam mascary, która zrobi wachlarz ciemno-czarnych trzepoczących się zalotnie rzęs. Ogromną zaletą tuszu dla mnie jest gumowa szczoteczka (zdecydowanie wolę takie od tradycyjnych). Cenie sobie w miarę naturalny efekt i ta mascara spełnia moje oczekiwania w 100 %. Po użyciu jakiegokolwiek tuszu zazwyczaj muszę... szukać szczoteczki, którą zawsze gdzieś zapodzieję,  w skutek czego bawię się wykałaczką przy oku. Odkąd mam go w swojej kosmetyczce nie rozdzielam już rzęs, ponieważ ich nie skleja,  natomiast pogrubia je, jednocześnie rozdzielając i podkręcając. (Moje oczy pomalowane wyglądają bardziej zdrowo :P) Nie kruszy się i nie brudzi mi powieki! I spełnia marzenia, zawsze wie ile tuszu potrzebuję mieć na szczoteczce, i tyle dostaje :)

Cena tuszu: 49 zł



Wybaczcie za moje krzaczaste, niesforne brwi :) i nierówne! ;)

piątek, 30 marca 2012

Balsamy

Moja mama jest prawdziwą maniaczką balsamów :) Co jesteśmy w drogerii spędza około 30 minut na poszukiwanie najlepszego. Podziwiam ją za to, że zawsze je zużywa do końca. Podpytałam się jej i mam już piękną porównawczą recenzję balsamów :) Wśród tych kosmetyków mam też swojego ulubieńca :)

Johnsons body care 24hours Moisture Balsam do ciała z masłem shea i masłem kakaowym:
Stoi w łazience najdłużej i powolutku, bardzo powoli się kończy. Nie jest mojej mamy ulubieńcem, ponieważ wolno się wchłania i pozostawia tłustą, lepką skórę. Ładnie pachnie kokosem i nawilża skórę pozostawiając ją miękką i promienna, aczkolwiek nie jest to 24 godzinne uczucie nawilżenia.

Cetaphil Md Dermoprotektor: to jest mój numer jeden! Nie uczula, nie podrażnia, nie zapycha (stosuję go również do twarzy). Nawilża, nawilża i jeszcze raz nawilża! Jest opatrunkiem dla mojej przesuszonej skóry i cery. Bardzo wydajny, bez zapachu. 

Nivea krem z koenzymem Q10. Nie, nie i jeszcze raz nie! Odstrasza mnie zapach. Ze skórą nie czyni nic dobrego, więc po co go aplikować (szkoda czasu). Szkoda mi tylko go wyrzucać, więc pomyślałam, że położę go tacie (jest fanem zwykłej Nivea) obok jego kosmetyków może go zużyje :)

Ziaja, naturalne oliwkowe mleczko do ciała, skóra sucha i normalna. Moja mama krzyczy mi do ucha: że ten balsam jest cudowny! Nawilża, ładnie pachnie i nie zostawia skóry pokrytej nieprzyjemnym tłustym filmem. Szybko się wchłania. "Aplikacja na skórę to czysta przyjemność"- dalej krzyczy mi moja mama :). Nasza rodzima polska ziaja znowu góruje, ale cóż, ja się nie dziwię. 

Vichy Nutriextra creme, to kolejna perełka mojej mamy, do którego bardzo często wraca. Miała już chyba wszystkie rodzaje balsamów, kremów nawilżających do ciała z vichy i bardzo sobie je ceni. Swoją drogą ja też je lubię, nawet bardzo, a czasami można znaleźć jakąś ciekawą promocję w SuperPharmie :)

A Wy jakie lubicie balsami, do których często wracacie?

Ja ostatnio odkładam pieniądze na marchewkowy balsam Tso Moriri.

Bogactwo witamin!

Dzisiaj o urodzie ale od środka. Jak zadbać o swoje ciało od wewnątrz, bez połykania kolejnych suplementów diety, które nie do końca spełniają swoje zadanie. Więc postanowiłam postawić na zdrowe odżywianie! Dlaczego dopiero teraz? Ponieważ (NIESTETY) zawsze brakowało mi systematyczności, konsekwencji i czasu :) Jednak z przyjściem wiosny obiecałam sobie, że swoją dietę wzbogacę w najróżniejsze witaminy a pozbędę się tego, co niezdrowe.


Warzywa, owoce i jeszcze raz warzywa i owoce?


Dlaczego? Te zielone smakołyki to najlepsze bezpośrednie źródło witamin a dodatkowo świetnie smakują :)






Warzywa dzielą się na różne rodzaje. Ja postawiłam głównie na witaminę A- jest najlepsza dla moich problemów skórnych, normalizuje wydzielanie sebum. Dlatego między innymi wybieram czerwone i pomarańczowe warzywa:
 marchew- posiada duże ilości beta-karotenu czyli pochodną witaminy A, posiada związki mineralne takie jak cynk, miedź, fosfor, żelazo, potas,   magnez
czerwoną i pomarańczową paprykę-
pomidory najlepsze utleniacze!
buraki zawierają w sobie białko,cukry,witaminy C i B,kwas foliowy,karoten,mikro- i makroelementy (wapń, magnez, potas, sód, żelazo), betaninę - barwnik buraków czerwonych mający działanie bakteriostatyczne.






Nie zapominam również o zielonych warzywach, które tonizują naszą cerę, jednocześnie zmniejszając ilość wyprysków.

brokuł- działa korzystnie w regeneracji uszkodzonych tkanek i leczeniu chorób skóry
sałata- rukola roszponka- silne przeciwutleniacze, witaminy E oraz C+ przeciwdziałają starzeniu się skóry

szpinak- świeży liściasty,  bogate źródło witamin, białka i minerałów odżywczych


Sezonowo oczywiście kiełki, truskawki i szparagi ;)
Kiełki są największym źródłem oraz bogactwem witamin, minerałów. Znajdują się w nich między innymi witaminy z grupy B oraz witamina C. Pół szklanki lucerny zawiera tyle witaminy C i B, ile znajduje się w 6 szklankach soku pomarańczowego. Poza tymi witaminami kiełki są źródeł witamin D, E, K, PP oraz magnezu, fosforu, żelaza, wapnia, jodu, potasu, manganu, cynku, selenu, litu, miedzi. 
Kiełki to także źródło błonnika (w 3 łyżkach kiełków pszenicy znajduje się go więcej, aniżeli w kromce ciemnego pieczywa), beta-karotenu, a nawet kwasów tłuszczowych omega-3, tak ważnych dla nienagannego rozwoju i pracy naszego mózgu. Oraz owce bez ograniczeń: jabłka, grejpfruty, pomarańcze.

Wyrzuciłam ze swojego dziennego jadłospisu pieczywo, sery, wędlinę (nie wiem jak przetrwam), przyprawy ostre i sól. Olej zastąpiłam oliwą. Stworzyłam swój mały zielnik z bazylią i oregano (ciekawe czy coś wyrośnie z moich doniczek :).  Oczywiście wszelakie fast foody. Dzień przywitam pół litrową szklanką przegotowanej wody z sokiem z połówki cytryny. 1,5 tygodnia na samych warzywach i owocach? Nigdy nie byłam na żadnej diecie, więc pewnie ciężko będzie. Ale to musi się udać :) Jeżeli uda się pobudzić wzrost moich włosów to będę wniebowzięta :)
Dam znać jak poczuje się zdecydowanie lepiej :)

czwartek, 29 marca 2012

Usta, usta :)

Jestem maniakiem wszelkich pomadek ochronnych - nie wychodzę z domu bez kilku. A jedna to już musi być koniecznie. Ostatnio moja kolekcja trochę zeszczuplała, bo kilka z nich pokończyłam, ale i tak trochę tego jest. Kilku też nie mogłam znaleźć, pewnie kwitną gdzieś zagrzebane w torebkach :)

Wygląda to tak:

Carmex sztuk 2: Kocham, uwielbiam, Carmexy mam aktualnie 3, ale jeden gdzieś zaginął w akcji. Nie lubię balsamów w słoiczkach, bo mam zazwyczaj długie paznokcie, a zresztą w ogóle mało higieniczne one mi się wydają. Wersja w sztyfcie jakoś mnie nie pociąga, więc zawsze wybieram tubkę :) Pewnego okrutnie wietrznego i zimnego dnia nie miałam przy sobie niczego do ust więc pogalopowałam coś kupić. Wpadłam na głupi pomysł przetestowania wiśniowego Carmexu. Jest paskudny - z jednej strony czuć zapach czegoś słodkiego i żelkowego, z drugiej na ustach czuć standardowy zapach i smak Carmexu. Razem tworzy to naprawdę paskudną mieszankę, więc pozostanę przy wersji standardowej. Poza tym jestem człowiek-Carmex, naprawdę to moja ulubiona rzecz na wszystko - cokolwiek się nie dzieje na ustach Carmex daje radę. Zdarza mi się go używać na skórki przy paznokciach nawet.

Lip Smacker: kupiłam dla smaku, po kupieniu okazało się, że nie smakuje tylko pachnie. Czuję się trochę zrobiona w jajo, bo teraz nie wiem jak odróżnić te, które smakują od tych, które pachną ;) Ten pachnie cudownie (melon i malina zdaje się), lekko barwi usta na jasny róż i nawilża. Byłam w szoku, bo myślałam, że Smackery to po prostu miłe gadżety, a on naprawdę daje radę.

Wazelina Flos-lek: Używałam jej bardzo aktywnie w wakacje, mam wersję czekoladową. Wszyscy zawsze najpierw pytają "Co tak ładnie pachnie", a jak pokazuję pudełko z napisem "wazelina", dostają napadów niekontrolowanego śmiechu. Jest bardzo fajna i jestem w stanie jej wybaczyć konieczność dłubania w niej paluchami. Nie wiem jak sprawdza się zimą, bo używałam jej głównie latem i znowu wyciągnęłam ją jakiś tydzień temu.

Yves Rocher: Szału nie ma. Mam to żółte coś co jest kokosem i wanilią. Pachnie przepięknie, ale nawilżanie zerowe. W dodatku osadza się bardzo na jakichś ewentualnych skórkach na biało-żółto co nie wygląda zbyt ładnie. Może dawać fajny efekt na nawilżonych ustach, ale w takim razie nie zaliczałabym tego do pomadek ochronnych. Druga rzecz z Yves Rocher to to z różową zakrętką (i to całkowicie białe, zlazła z niego ta różowa folia). Tu trochę lepiej, ale też nie powala. Za ceny z YR spokojnie można kupić coś lepszego.

Nivea: To coś różanego jest... dziwne. Ma okropną konsystencję, zostawia paskudne uczucie na ustach, fuj. Za to odkryłam, że świetnie sprawdza się jako balsam do okolic nosa podczas przeziębienia, wieczorem się zasmaruję, rano zero podrażnień od chusteczek ;)
Dziwi mnie to w ogóle, bo kiedyś pomadki Nivei były bardzo fajne, do tej pory wspominam idealną brzoskwiniową, była świetna, nie rozumiem czemu ją wycofali.

Blistex: To w tubce to Lip Relief Cream. Taki sobie, zły nie jest. Razem z nim kupiłam pomadkę w sztyfcie, też miła i w dodatku słodka w smaku (padła ofiarą nadgryzienia nawet i wbrew pozorom nie przeze mnie xD). Zaginęła w akcji, a jeszcze kilka dni temu ją widziałam... Blistex mistrzem zostaje pomadka, którą kiedyś miała moja przyjaciółka - pomadka była ceglasta z brokatem, po nałożeniu na usta szczypała, ale wszystko ładnie leczyła i nawilżała. Niestety nie mogę jej nigdzie znaleźć :(

Maść z wit. A: czasem na noc. O ile w innych przypadkach widzę jej ratunkowe działanie, tak na ustach jakoś się nie sprawdza. Nie wiem czemu.

Istnieje gdzieś u mnie jeszcze uwielbiany przez wszystkich Tisane. Akurat gdzieś zaginął. Nie przepadam za nim, u mnie nie sprawdza się tak dobrze jak Carmex.

poniedziałek, 26 marca 2012

Makijaż wiosenny



Połowę koloru zeżarło - nie wiem co było tak łase na kolor, ale na żywo kolory zdecydowanie bardziej biją po oczach ;)

Na oczach jest milion wszystkiego: Sleek Acid, Fiolety Inglota (numerków nie pomnę, bo są w paletce), miętowe cienie Vollare, trochę mięty z paletki H&Mowej i eyeliner z Zoevy. Rzęsy potraktowane Rimmelem ScandalEyes.
Na twarzy BB cream Epoux, róż Bourjois (Rose de jaspe - mój naj naj) i paseczkowy rozświetlająco-brązujący coś z Essence  Sun Club :)

Babydream Shampo

Wiem, że każda z Was doskonale zna szampon Babydream, a w internecie na blogach jest pełno recenzji :) Jestem włosomaniaczką i na wszystkie możliwe sposoby staram się dbać moje włosy, więc zaczęłam przygodę z olejowaniem :) Niestety szampon, który dotychczas używałam nie radził sobie ze zmyciem olejku kokosowego.
Nazwa: Babydream Shampoo 250 ml
Cena: 4.99 zł (aktualnie promocja w rossmanie 2.99)
Skład Aqua, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Sodium Lactate, Triticum Vulgare Germ Extract, Panthenol, Glyceryl Caprylate, Lactic Acid, Chamomilla Recutita Extract, Parfum.

Opinia: Jak najbardziej na tak! Z olejkiem kokosowym radzi sobie niesamowicie! Nie ma w składzie SLS, bez silikonów :) Nie obciąża włosów, dobrze je oczyszcza i sprawia, że są miękkie i delikatne. Tylko zapach mnie trochę odstrasza! Konsystencja szamponu dosyć lejąca więc trzeba sobie porządną dawkę zaaplikować na włosy. Urzekł mnie i moje współlokatorki :) Polecam.

piątek, 23 marca 2012

Yves Rocher, 3 Thes Detoxifiants (tonik usuwający oznaki zmęczenia)

Znowu Yves Rocher - ale co poradzę, że lubię tą firmę? ;) O tym toniku usłyszałam od koleżanki, która zachwycała się jego właściwościami, a kilka dni później okazało się, że akurat moja mama go kupiła.
Yves Rocher, 3 Thes Detoxifiants, Lotion Tonique Perfectrice (Tonik usuwający oznaki zmęczenia)

Skład: Aqua, Glycerin, Butylene Glycol, Anthemis Nobilis Flower Water, Mangiferin, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Water, Oleth-20, Oleth-10, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Methylparaben, Allantoin, Propylparaben, Xanthan Gum, Parfum/Fragrance, Camellia Sinensis Leaf Extract, Tetrasodium EDTA, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Maltodextrin.

Tonik ma konsystencję żelu, ale to chyba cecha charakterystyczna toników tej firmy, bo kilka poprzednich, które miałam też było żelowych. Ma bardzo odświeżający, lekko słodkawy zapach - mi bardzo się on podoba, bo uwielbiam pachnące kosmetyki. 

Początkowo używałam go co jakiś czas kiedy akurat byłam niewyspana i zapuchnięta lub miałam dzień paszteta, a musiałam jakoś wyglądać. Ale po kilku razach przerzuciłam się na stosowanie regularne - używam go już ok. 2 miesięcy.
Jestem zachwycona :) Skóra po jego użyciu jest jaśniejsza, nawilżona, wypoczęta i znikają drobne zaczerwienienia.  Dodatkową zaletą jest zapach - budzi :) Używam go głównie rano. Spotkałam się z opiniami, że tonik ten zapycha - nie zauważyłam u siebie czegoś takiego, a używam go regularnie. 

Tonik do zadań specjalnych kosztuje 28zł, ale też bywa na promocjach i można go upolować taniej ;)

czwartek, 22 marca 2012

Tonik migdałowy 5%

Jestem z siebie dumna :) Zrobiłam swoje pierwsze mazidło mianowicie Tonik migdałowy 5% !
Dlaczego akurat taki produkt? Ponieważ naczytałam się bardzo pozytywnych opinii i chcąc zmniejszyć swoje problemy z skórą postanowiłam pobawić się w małego chemika :)


 Przepis znalazłam na stronie Mazidła. Napiszę na początek jakie ma właściwości:
Ttonik o 5% zawartości Kwasu migdałowego działa delikatnie złuszczająco, nawilżająco  oraz antybakteryjnie. Odpowiedni jest szczególnie dla cer trądzikowych i tłustych (zmniejsza i oczyszcza ujścia gruczołów łojowych, likwiduje wypryski) oraz dla cer suchych, zwiotczałych i zniszczonych nadmierną ekspozycją na słońce. Wspomaga likwidację przebarwień i śladów po trądziku, rozjaśnia i rozświetla cerę.

Zwiększa skuteczność działania innych preparatów kosmetycznych - skóra przygotowana kwasem lepiej absorbuje składniki aktywne zawarte w kolejnych nakładanych preparatach pielęgnacyjnych (np. retinoidy).


Toniku, mimo, że jest na bazie kwasu,  można używać również latem. Mam nadzieję że pomoże mi rozjaśnić moje przebarwienia.




Przepis:
15 ml wody odmineralizowanej (oczyszczonej, ja swoją kupiłam w aptece za około 4 zł)
1,25 gram kwasu migdałowego (10 gram na zrobsobiekrem.pl kosztuje około 7 zł)
3,25 kwasu hialuronowego (10 ml na zróbsobiekrem.pl kosztuje około 4 zł)


papierek wskaźnikowy, soda oczyszczona.
Najlepszą miarką okazała się strzykawka 2 ml i 5 ml :)


Do miski z gorącą wodą umieściłam szklankę- do niej wlałam wodę odmineralizowaną i wsypałam kwas, delikatnie mieszałam (Kwas migdałowy rozpuszcza się w ciepłej wodzie). Wyciągnęłam szklankę z kąpieli wodnej i do mojej mikstury dodałam kwas hialuronowy. Papierkiem wskaźnikowym sprawdziłam poziom ph i oczywiście mój tonik był zbyt kwaśny (kolor czerwony papierka) więc dosypałam dwie szczypt sody, ponownie sprawdziłam i tym razem uzyskałam pomarańczowy kolor. Tonik należy trzymać w lodówce, data ważności to około 2 tygodni. Stosuję go na razie od kilku dni. Nasączam tonikiem wacik i delikatnie tonizuje cerę. Zauważyłam, że moja skóra delikatnie się łuszczy a pory oczyszczają się i ZMNIEJSZAJĄ! Dlatego nawilżanie jest niezbędne :) Zobaczę jak będzie po dwóch tygodniach i wtedy na pewno się odezwę :)

poniedziałek, 19 marca 2012

La Roche Posay, Nutritic 2,5%

Mój absolutny ulubieniec i pierwszy krem do twarzy, z którego jestem całkowicie zadowolona. Kupiłam za radą przyjaciółki, kiedy szukałam kremu na zimę, który zabezpieczałby moje naczynka i przy tym nie był tłusty. Początkowo rozważałam tańszą od niego Neutrogenę (jedna z moich ulubionych firm), ale akurat trafiła mi się promocja w Super Pharmie i Nutritic stał się mój.


La Roche Posay, Nutritic, Odżywczy krem regenerujący do skóry suchej (2,5% biolipidy)


Skład: Aqua/Water, Petrolatum, Bis-PEG-18 Methyletherdimethylsilane , Glycerin, Cyclopentasiloxane, Paraffinum Liquidum/Mineral Oil, Synthetic Wax, Dimethicone, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Butyrospermum Parkii/Shea Butter, Glyceryl Stearate, Behenyl Alcohol, Hexyldecanol, Hexyldecyl Laurate, Prunus Armeniaca/Apricot Kernel Oil, Coriandrum Sativum/Coriander Fruit Oil, Glyceryl Stearate Citrate, Ribes Nigrum/Black Surrant Seed Oil, Dimethiconol, Sodium Dicocoylethylenediamine PEG-15 Sulfate, Echiumlycopsis/Echiumlyco psis Fruit Oil, Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Disodium EDTA, Hydroxypalmitoyl Sphinganine, Xanthan Gum, Acrylates Copolymer, Isobutane, Glycine Soa/Soybean Oil, Citric Acid, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Parfum/Fragrance.

Co mamy? Krem w tubce, o konsystencji w sam raz, takiej, którą ja określam jako "treściwą" :) Jest bardzo wydajny, naprawdę niewielka ilość kremu starcza na całą twarz.
Początkowo miałam jego próbki (wersja 5%) i od pierwszego użycia byłam zachwycona. Zaczęłam go używać na początku wielkich mrozów, kiedy zużyłam próbki, akurat dowiedziałam się, że w Super Pharmie jest promocja, a Nutritic jest w zestawie z małą wodą termalną i micelem (a przy płaceniu okazało się, że faktyczna cena wynosiła jeszcze 10zł mniej - zakup mojego życia ;) ). Micel ze względu na niewielkie rozmiary czeka na wakacje i wyjazdy :)

Co zrobił? Cudownie nawilżył moje suche policzki. Mimo naprawdę solidnych mrozów, naczynka miały się dobrze, twarz mi nie zamarzła, na mrozie nie byłam cała czerwona. Przy wersji 5% po kilku godzinach zaczynałam się trochę świecić, ale przy 2,5% nie ma tego problemu. Po nałożeniu Nutritic nie zostawia tłustego filmu, ładnie się wchłania, ale zostawia wrażenie ochronnej "kołderki" :) Ponieważ jest naprawdę wydajny łatwo wycisnąć go trochę za dużo - ja tak na początku wyciskałam za dużo kremu z próbek, na szczęście przy wersji pełnowymiarowej miałam już wyczucie :)

Nutritic kosztuje ok 50-60zł za 40 ml. Z tego co wiem często w SP trafiają się promocje na niego, także warto polować :)

niedziela, 18 marca 2012

Olejek kokosowy rafinowany

Lubie swoje włosy i zawsze starałam się o nie dbać. Jednak z doświadczenia wiem, że nawet najdroższe i najlepsze kosmetyki nie pomogą włosom, które wymagają ścięcia. Dlatego najpierw obcięłam włosy a później rozpoczęłam akcje: dbanie i zapuszczanie! Po przeczytaniu kilku dobrych opinii na temat olejowania, stwierdziłam,  że bezapelacyjnie powinnam spróbować, czy to faktycznie działa. Zakupiłam sobie olejek kokosowy, za radą Agnieszki :). Niestety kupiłam rafinowany, czyli bez zapachu.




Nazwa: Olejek kokosowy rafinowany, 40 gram
Cena: 3,49 zł na Zrób sobie krem
Skład:
- nasycone kwasy tłuszczowe
- kwas laurynowy,
- kwas mirystynowy
- kwasu palmitynowy,
- kwas stearynowy,
- kwas oleinowy,
- kwas linolowy
- kwas linolenowy.
O Olejku Kokosowym ze strony Zrób sobie krem:
 Olej otrzymywany poprzez tłoczenie i rozgrzanie twardej kopry z orzechów palmy kokosowej. Kopra jest wysuszonym jądrem nasienia Cocos Nucifera. Palma kokosowa pochodzi z południowo-wschodniej Azji lub z północno-zachodniej Ameryki Południowej. Obecnie jest najczęściej występującą palmą, gdyż rośnie jedynie wzdłuż wszystkich tropikalnych brzegów morskich. 
Koncentracja w kosmetyku
Do 100%
Olej ten może być stosowany bezpośrednio na skórę. 
Postać
Olej kokosowy tężeje w temperaturze poniżej 25°C stąd nazwa ''tłuszcz kokosowy'' i ma wtedy kolor biały. W postaci płynnej jest żółtawy. Jest olejem odpornym na ciepło.

Opinia: UWIELBIAM! Moje włosy błyszcza, są miękkie i miłe w dotyku!  Co drugi dzień podgrzewam olejek w ciepłej wodzie i niewielką ilość najpierw wcieram w skórę głowy a później w całe włosy w szczególności w końcówki. Rozczesuje grubym grzebieniem i idę spać. Rano myję głowę dokładnie płuczę w letniej wodzie ;) Mimo tak malutkiego opakowania sądzę że jest wydajny (użyłam go już 4 razy a nie widzę, by go ubyło). Najfajniejsze jest to,  że włosy stały się podatne na kręcenie :)) Końcówki włosów nie puszą się i nie są już takie suche. Teraz zapuszczanie staje się o wiele przyjemniejsze.

sobota, 17 marca 2012

Bourjois, Lait Frais Demaquillant - odświeżające mleczko do demakijażu

Uwielbiam kosmetyki Bourjois. Uwielbiam je już za samą nazwę, która tak ładnie brzmi dla ucha, uwielbiam za prześliczne opakowania, za tusz do rzęs Volume Clubbing, za róże w cudownych odcieniach. Myślałam, że za mleczko do demakijażu też będę uwielbiać - niestety nie wyszło. 
Nawet nie wiedziałam, że Bourjois ma kosmetyki do demakijażu, po prostu pewnego dnia, zupełnie przypadkiem je zobaczyłam w Rossmannie. Do koszyka pofrunęło mleczko do demakijażu (mleczka to moja ulubiona forma kosmetyków do demakijażu) i płyn micelarny (ulubiona forma demakijażu mojej mamy). W efekcie płyn zszedł dosyć szybko, bo ja zniechęcona działaniem mleczka, przyśpieszyłam jego zużycie :D

A zaczęło się tak:
Bourjois, Lait Frais Demaquillant

Skład: aqua, Helianthus annuus (sunflower) seed oil, glycerin, dimethicone, ethylhexyl palmitate, phenoxyethanol, parfum, polyacrylamide, acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, c13-14 isoparaffin, methylparaben, butylphenyl methylpropional, sodium hydroxide, laureth-7, propylene glycol, butylparaben, ethylparaben, geraniol, linalool, isobutylparaben, propylparaben, bht, Cucumis sativus (cucumber) fruit extract, CI 42090 (blue 1), CI 47005 (yellow 10)

Miało być tak pięknie...
Butelka jest urocza. Ujęła mnie swoim kształtem i tą kuleczką na czubku. W środku mamy 200ml jasnozielonego mleczka. Konsystencja standardowa, zapach jakiś jest, ale bardzo delikatny i świeży.

A wyszło...
Urocza klapka z kuleczką jest z takiego plastiku, że w pewnym momencie po prostu się odrywa i mamy mleczko niezamykalne. Dość mocno maluję oczy, więc zależało mi na czymś co dobrze usunie całość makijażu bez konieczności agresywnego tarcia. I jest dobrze, zmywa wszystko łatwo, kilogramy eyelinera z moich oczu, podkład z twarzy. Ale... podrażnia. Podrażnia okrutnie, szczególnie skórę wokół oczu. Po jego użyciu oczy zaczęły mi intensywnie łzawić, skóra piekła (i nie było to lekkie pieczenie, miałam ochotę drapać się po powiekach) i skończyłam na wsadzeniu twarzy do lodowatej wody, żeby nie oślepnąć. Próbowałam kilka razy, myślałam, że może akurat tego dnia miałam podrażnioną skórę, ale nie - mleczko za każdym razem starało się mnie oślepić. Zostało go jeszcze sporo, czasem używam go do demakijażu twarzy, ale od oczu trzymam już z daleka.

W sumie byłoby całkiem nieźle, bo jest skuteczne i się sprawdza, ale próby oślepienia - nie wybaczę.

piątek, 16 marca 2012

Inglot'owe cudeńka

Chciałabym Wam przedstawić swoje 3 Inglotowe cuda, którymi jestem zauroczona już od roku :)
Podkład YSM Cream Foundation,ż Face Blush, Puder Translucent Loose Powder. 


Nazwa: Inglot, YSM, Cream Foundation- podkład równoważący do cery młodej, 30 ml
Cena: około 25 zł.
Skład Aqua, Cyclopentasiloxane, Propylene Glycol, Caprylic/Capric Triglyceride, Polysilicone-11, Titanium Dioxide, Dimethicone, Peg-10 Dimethicone, Silica, Phenyl Trimethicone, Sodium Chloride, Polymethyl Methacrylate, CI 77492, Mica, CI 77499, CI 77491, Phenoxyethanol, Capryl Glycol, Disteardimonium Hectorite, Potassium Sorbate, Hexylene Glycol, Sorbitan Sesquioleate, Propylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Prunus Persica Fruit Extract, Xantan Gum, Sodium Benzoate, Methylparaben, Sorbic Acid, Parfum.

 Opinia: Kosmetyk do każdego rodzaju cery. Nie tworzy maski, ładnie stapia się z skórą przy tym kryje niewielkie niedoskonałości, dobrze radzi sobie z przebarwieniami , matuje- nie potrzeba używać już pudru. Nie zapycha! Używam odcienia 43 (latem i zimą), Posiada lekką konsystencję dlatego latem też go stosuję, idealnie wyrównuje koloryt skóry. Nie wysusza skóry ani jej nie podrażnia. Łatwo się rozprowadza. Jedyny minus to krótko utrzymuje się na twarzy, około 4 godziny. Jest bardzo wydajny już niewielka ilość starcza na porycie całej twarzy (przy codziennym używaniu starcza na około 3 i pół miesiąca :)

Nazwa: Translucent Loose Powder (Transparentny puder matujacy)
Cena: około 26 zł
Skład:  Silica, Mica, Aluminum Hydroxide, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Lauroyl Lysine, Hexylene Glycol. /Może zawierać:/ Methicone, Polyperfluoromethylisopropyl Ether, Cl 77007, Cl 77492, Cl 77499. 

Opinia: Puder z Inglota jest bardzo delikatny, matuje cerę, aczkolwiek niezadługo. Podoba mi się w nim to, że stapia się z skórą, nie podrażniając jej i nie tworząc maski. Mimo tych wszystkich zalet, używam go sporadycznie ( na co dzień staram się nie używać  pudru). Jest wydajny, mam go już pół roku. Do pudru dołączony jest puszek- jednak polecam nakładanie pędzlem. Aplikacja jest dosyć ciężka, trzeba uważać, żeby go nie wysypać. Ma również bardzo nieporęczne opakowanie. Gdyby nie te wady byłby idealny! Bardzo go lubię za mat, delikatność i lekkość!

Nazwa: Inglot, Blush Face and Body
Cena: około 19 zł
Skład:

Opinia: Wstyd się przyznać ale jest to jedyny róż jaki kiedykolwiek miałam, więc moja opinia będzie bardzo nieobiektywna. Ten róż czyni cuda! Mam odcień 82 i nigdy, przenigdy nie zamienię go na żaden inny! Uwielbiam ten kolor i efekt po aplikacji. Jest matowy. Nie sypie się w ogóle, dobrze i łatwo się rozprowadza :) A najważniejsze to to, że jest bardzo naturalny! 

czwartek, 15 marca 2012

Yves Rocher, Roślinny peeling do ciała z pudrem z pestek moreli

Manii peelingowej ciąg dalszy :) Najlepszy peeling do twarzy był, pora na peeling do ciała. Gromadzę wszelkie rodzaje peelingów jakie znajdę, peelingi do stóp - posiadam, peeling skóry głowy - wykonywany :) Jedynie nie mogę przeboleć, że ominęły mnie biedronkowe peelingi do rąk. A może ktoś wie, że dalej istnieją? Albo gdziekolwiek istnieją?

Dzisiejszy agent to również peeling Yves Rocher i również morelowy :) 

Co mówi producent?
Pod prysznicem, dokładnie wymasuj ciało peelingiem i spłucz wodą. Stosuj 1-2 razy w tygodniu. Peeling jest pierwszym etapem pielęgnacji ciała.
Składniki pochodzenia roślinnego: puder z pestki moreli, sok z agawy, puder z pestki migdała i olej z sezamu z upraw biologicznych, olejek eteryczny z saro, mangiferyna z Madagaskaru.

Skład: Aqua/Water/Eau, Glycerin, Prunus Armeniaca (apricot) Seed Powder, Peg-7 Glyceryl Cocoate, Alcohol, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Butylene Glycol, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) shell powder, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Agave Tequilana Leaf Extract, Mangiferin, Acrylates/C10-30 alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum/Fragrance, Methylparaben, Phenoxyethanol, Ethylparaben, Cinnamosma Fragrans Leaf Oil, Sodium Hydroxide, Propylparaben, Tetrasodium EDTA, Linalool, Limonene

Peeling ma konsystencję dość rzadkiego, bursztynowego żelu z dużą ilością różnej wielkości drobinek - drobniejszych jasnych i grubszych ciemnych (jedne to zdaje się ten puder z pestki moreli, a drugie to skorupki migdałów?) . Pachnie przecudownie. Coś pomiędzy morelą, a pomarańczą (nie wiem skąd, ale ja w tym wyczuwam nutę pomarańczy i już;) ). Peeling jest bardzo wydajny, mam go już od kilku miesięcy. 

Moja opinia: używam go na całe ciało, pod prysznicem. Żelowa konsystencja sprawia, że bardzo łatwo się rozprowadza, co zwiększa jego wydajność :) Skóra po nim jest na pewno bardzo nawilżona, miękka i miła w dotyku. Zdarzało mi się go użyć na twarz (tak, jak na peelingomaniaczkę przystało, testuję wszystkie możliwości wykorzystania jednego peelingu) i też się sprawdził. Ale w tym przypadku radzę uważać, bo jego drobinki naprawdę szorują i nie mając peelingowego wyczucia można zrobić sobie krzywdę na twarzy. Jeśli chodzi o ciało to problemów nie ma, nie podrażnia.

Podsumowując: do ciała jest super, jeśli ktoś lubi mocne peelingi to od czasu do czasu można i zastosować do twarzy (ale wciąż odradzam całą - ja nim traktowałam czoło i nos). No i warto go kupić już nawet dla samego zapachu :) Skóry na ciele nie skrzywdzi, chociaż drobinki są dość mocne.

Jeśli chodzi o cenę, to również wypatrzyłam go na promocji na stronie YR. Jego cena regularna to 34.90, a aktualnie można go upolować za 23.90 :)

środa, 14 marca 2012

Algi morskie- spirulina, maseczka

Agnieszka uwielbia peelingi a ja natomiast mam manie kupowania maseczek :) Uzależniam się od nich z każdym następnym nowym zakupem, dlatego jak robiłam zamówienie na Zrób sobie krem nie mogłam oprzeć się by nie zamówić jakiegoś produktu do stworzenia maski. Padło na algi- spiruline ( zielono-niebieska mikroalga, posiadająca formę spirali).  Szczerze mówiąc nie dowierzałam, że mogą być takie genialne!

 Algi to rośliny o wysokiej wartości odżywczej i potężnych florach leczniczych. Są bogatym źródłem: protein, witamin B12, A, E; aminokwasów, enzymów, minerałów: potas, wapń, magnez, cynk. Intensywnie nawilża wysuszoną i zmęczoną skórę całego ciała, powodując zadziwiające efekty już po pierwszym zastosowaniu. 


Nazwa: Algi morskie- spirulina 10 gram
Cena: na Zrób sobie krem 3.49 zł
SkładSpirulina - Spirulina Platensis  to zielono-niebieska mikroalga, posiadająca formę spirali. Jest najbardziej niezwykłą rośliną odżywczą, jaka została odkryta przez człowieka. Do dnia dzisiejszego nie znaleziono na naszym globie żadnego organizmu, żadnej rośliny, ani też żadnego środka kosmetycznego, który zawierałby tak bogatą kombinację naturalnych, łatwo przyswajalnych i bezpiecznych dla człowieka substancji odżywczych.

Korzyści i zalecenia:
Spirulina: intensywnie nawilża wysuszoną i zmęczoną skórę całego ciała, powodując zadziwiające efekty już po pierwszym zastosowaniu
  • odżywia i ujędrnia
  • poprawia wygląd i koloryt skóry
  • likwiduje trądzik oraz zmiany skórne spowodowane trądzikiem
  • likwiduje niepożądane wypryski przebarwienia oraz zaczerwienienia
  • przynosi ukojenie popękanej i łuszczącej się skórze
  • wspomaga likwidację cellulitis

Spirulina działa na skórę jak serum,  które maksymalnie i natychmiast po kuracji poprawia ukrwienie, reguluje czynności gruczołów łojowych, poprawia koloryt skóry oraz jej wygląd, co zauważalne jest niemalże natychmiast. Przy tym pomaga regulować równowagę równowage kwasowo – zasadową, dzięki czemu cera staje się elastyczna. Wzmacnia naczynia krwionośne, chroniąc je przed pękaniem.

Spirulina nie tylko skutecznie zapobiega powstawanie na skórze znienawidzonych cienkich czerwonych „pajączków” ale również wzmacnia płaszcz wodni-lipidowy skóry, który chroni ją przed szkodliwym wpływem środowiska. Zawarty w tym produkcie kwas alginowy oczyszcza tkanki z produktów przemiany materii. Dzięki właściwością odżywczym i ściągającym pory, maseczka z alg nakładana jest np. po zabiegach oczyszczających skórę lub do zabiegów mających na celu maksymalne odżywienie skóry.

Opinia: Na początku zastanawiałam się czy jestem w stanie znieść zapach alg, ponieważ okropnie śmierdzą karmą dla rybek akwariowych. Stwierdziłam, że przełamie się i nie żałuje.
 Dwie płaskie łyżeczki spiruliny rozrobiłam w 1 łyżce wody mineralnej dobrze wymieszałam i gęstą papkę nałożyłam na dobrze oczyszczoną twarz. Trzymałam 15 minut, dłużej mi się nie udało, ponieważ maseczka szybko zaczęła zasychać mojej twarzy (to jest jeden z minusów alg). Kolor oczywiście ciemno zielony. Po upływie czasu zmyłam i byłam zdziwiona. Bo efektów żadnych! Wklepałam krem nawilżający i poszłam spać. Rano, ku mojemu zaskoczeniu twarz wyglądała na bardziej promienną, wypoczętą z ładnym kolorytem i przebarwienia stały się delikatnie bladsze. CUD! Chciałam krzyknąć ale bałam się, że obudzę współlokatorów :) Brakowało mi tylko nawilżenia, nie zauważyłam, żeby po maseczce skóra była bardziej nawodniona. Jednak miło dwóch minusów- zapachu i szybkim zasychaniu- śmiało mogę stwierdzić, że swoje 3.50 zł najlepiej wydałam jak tylko mogłam!

poniedziałek, 12 marca 2012

Yves Rocher, Peeling morelowy do twarzy

Peelingi to jedno z moich kosmetycznych skrzywień - w mojej kosmetyczce nigdy nie może zabraknąć peelingu (a często nawet kilku). Peeling morelowy z Yves Rocher kupuję niezmiennie od około 6 lat. Przez ten okres zużyłam niewiarygodną jego ilość :) O ile często mam kilka różnych peelingów jednocześnie, to ten musi być zawsze jako najbardziej zaufany.


Yves Rocher, Gommage Gourmand


Skład:

Aqua, Hamamelis Virginiana Water, Stearic Acid, Prunus Armeniaca Seed Powder, Glycerin, Propylene Glycol, Potassium Hydroxide, Xanthan Gum, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Cetearyl Alcohol, Cocamidopropyl Betane, Hydrogenated Castor Oil, Sodium Cocoyl isethonate, Zea Mays Starch, Parfum, Methylparaben, Allantolin, Tocopherol, Ethylparaben, Propylparaben, Tetrasodium Edta, CI 14700, CI 19140, CI77891.


Peeling morelowy powinno nakładać się 1-2 razy w tygodniu i masować nim twarz przez 3 minuty.

Ma on żółty kolor z perłowym połyskiem. Drobinek pestki moreli nie jest mało, ale też nie za dużo, moim zdaniem ilość w sam raz. Peelig pachnie cudownie, delikatnie, nie za mocno. Jest bardzo wydajny, ilość, którą mam na ręce spokojnie wystarczyła do peelingu całej twarzy. Peeling ma świetną konsystencję (nie przepadam za żelowymi peelingami, wolę kremowe), bardzo łatwo się rozprowadza i masuje twarz.

Opinia:
Mam płytko unaczynioną skórę, która na wszelkie zbyt agresywne i mechaniczne działania reaguje zaczerwienieniami, na policzkach mam trochę naczynek. Trochę się to niestety kłóci z moim upodobaniem do mocnych peelingów z dużą ilością dużych drobinek ;) Z tego powodu policzki traktuję łagodniej, skupiając się na strefie T, która bardzo lubi być tworzyć niespodzianki czy się zapychać. Peeling morelowy bardzo ładnie oczyszcza moją cerę, drobinki peelingują, ale nie są zbyt agresywne. Efektem jest odświeżona, oczyszczona i rozjaśniona cera. Mam wrażenie, że peeling również ją nawilża. 

Peeling morelowy możecie kupić w sklepach Yves Rocher lub na ich stronie - klik! :) Polecam polować na promocje, bo często są na niego zniżki- cena regularna to ok 21-24zł. Aktualnie możecie kupić go na stronie Yves Rocher ze zniżką 32% czyli za 14,90 :)