środa, 11 kwietnia 2012

O nawilżaniu skóry podczas lotów

Zawsze słyszymy o złym, suchym powietrzu w samolocie, prawda? Wszystkie tutoriale makijażowe już od początku krzyczą o właściwym nawilżeniu. Ostatnio trafiłam na motyw nawilżenia twarzy nawet na jakimś forum modowym (dlaczego czytam wszystko co się da o samolotach? bo uwielbiam latać, a do tego mam obsesję na punkcie list i organizacji, więc zawsze mam nadzieję, że czytając wątki typu "Co ubrać do samolotu" odkryję jakieś niesamowite pomysły, na które sama nie wpadłam).

Szczerze mówiąc niewiele sobie z tego robiłam - bo z samolotu wysiadałam zazwyczaj w stanie "jestem trochę pasztetem", ale bez szczególnej tragedii.
Tragedia przyszła wczoraj ;) Ale od początku - na święta byłam u rodziny, która ma kota. A ja mam alergię na kota. Silną. Więc większość czasu spędzałam posmarkując z zaczerwienionym nosem. W efekcie podrażniłam sobie twarz (niedobre chusteczki!), ale aż tak źle jeszcze nie było - nawilżałam się (Eucerinem zresztą, wychodzi, że nie jest taki zły - ale o tym później) i dawałam radę. Na lotnisku czekając na samolot do domku, też nie było źle.

Jakoś w połowie lotu (a trwał ok. 30 minut, więc szybko!) zaczęłam czuć, że moja twarz coś nie bardzo - raz, że moje oczy lubią się przesuszać, dwa, że czułam, że twarz zrobiła mi się strasznie szorstka i wrażliwa. Ratowałam się chusteczkami nawilżającymi, ale kremu przy sobie nie miałam, więc wysychałam sobie na wiór. Po wylądowaniu pogalopowałam do łazienki - i naprawdę to co zobaczyłam było straszne! Miałam czerwone oczy, na twarzy szalone zaczerwienienia... Wyglądałam jak ogniwo pośrednie pomięczy człowiekiem, a wampirem. Nadszedł więc czas szybkich decyzji, co tu robić? Zaczęłam grzebać w kosmetyczce i cóż, jedynym kremopodobnym produktem był krem do rąk z Avene... W desperacji - naprawdę wyglądałam strasznie - użyłam.

I czary, nawilżył, po kilku minutach zaczęłam tracić czerwone odcienie, skóra jakaś lepsza się w dotyku zrobiła. W życiu bym nie pomyślała, żeby używać kremu do rąk jako kremu do twarzy.
W domu od razu zasmarowałam się gruba warstwą kremu nawilżającego i zaczynam odżywać :)

Oficjalnie oznajmiam, że od tej pory, zawsze, ale to zawsze, będę zabierała do samolotu wodę termalną, dobry nawilżający krem do twarzy i krople do oczu! Pomyśleć, że nauczkę dostałam po 9 latach latania -_-'
A kiedyś marzyłam, żeby zostać stewardessą! Chociaż obsługa lotniska też zawsze mi się podobała *.*

2 komentarze:

  1. Ja leciałam trzy razy dłużej i mi się ryjek nie wysuszył, a też się tego bałam. Dziwneee~ :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zazwyczaj latałam po 2-3h, kiedyś nawet prawie 5h i też mnie nie wysuszało... Nie wiem, może to dlatego, że wtedy byłam młoda :D
      Aga

      Usuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze :) Jeśli macie jakieś pytania - odpowiemy na nie pod danym postem.